Nowość!!!
Mirosław Garniec

Zamki.

Katalog zachowanych zamków państwa krzyżackiego w Prusach

ISBN: 978-83-947991-2-0
Wyd. I, Olsztyn 2021, 312 stron, 24 x 17 cm (B5), okładka twarda
89,00 

Książka prezentuje wszystkie zachowane zamki (często niestety tylko w postaci reliktów) z całego dawnego państwa krzyżackiego w Prusach, czyli warownie wzniesione w późnym średniowieczu na terytorium dzisiejszej Polski północnowschodniej (województwa warmińsko-mazurskie, kujawsko-pomorskie i pomorskie) oraz w rosyjskim Obwodzie Kaliningradzkim. Te wyjątkowe w skali Europy ceglane twierdze zbudowali rycerze Zakonu Krzyżackiego oraz związani z nimi biskupi i kanonicy, na terenach zbrojnie odebranych plemionom pruskim, rdzennym mieszkańcom tej ziemi. Około 150 zamków, ośrodków władzy świeckiej i duchownej stanowiło podstawę niezwykłego państwa, stworzonego tutaj przez zbrojnych mnichów przed ponad siedmioma wiekami.

W książce przedstawiono 82 zamki, przede wszystkim poprzez „obrazy” — niemal 400 współczesnych, klimatycznych fotografii (w tym 112 całostronicowych) i 60 znakomitych rysunków rekonstrukcyjnych (pokazujących pierwotny wygląd zamków), które uzupełniają liczne plany, mapy, rzuty i przekroje oraz historyczne wizerunki warowni. Wszystkim tym ilustracjom towarzyszą krótkie zwykle opisy, w formie często odbiegającej od przyjętej dla tego typu wydawnictw. Sam katalog zachowanych zamków poprzedza obszerny rozdział „Krzyżacy i ich państwo w Prusach” — w przystępny, a nawet swobodny sposób kreślący tło i zdarzenia historyczne, które odegrały ważną rolę w powstaniu i dziejach państwa zakonnego. Opisuje też wieki i wydarzenia późniejsze, które doprowadziły zamki do dzisiejszej postaci — m.in. ich losy w mniej powszechnie znanych czasach brandenbursko-pruskiego państwa rodu Hohenzollernów (Prus nowożytnych i późniejszych) czy powojenne, nieznane u nas dzieje pokrzyżackich zamków w Obwodzie Kaliningradzkim. Książkę kończy lista 146-ciu murowanych zamków wzniesionych w państwie zakonnym.

 

Mirosław Garniec — tekst, fotografie, mapy, plany, rzuty, opracowanie graficzne, przygotowanie do druku

Katarzyna Wolska — rysunkowe rekonstrukcje zamków

ZE WSTĘPU (początek rozdziału „Krzyżacy i ich państwo w Prusach”)

Skromny początek wielkiego podboju

 

W roku 1228, przystępując do realizacji umowy zawartej dwa lata wcześniej — pomiędzy księciem Konradem Mazowieckim i Hermanem von Salza, wielkim mistrzem Zakonu Krzyżackiego — nad Wisłę przybyło dwóch rycerzy zakonnych. Mieli oni na miejscu rozpoznać sytuację i rozpocząć przygotowania do operacji wojskowej, która była głównym przedmiotem tej umowy — odbicia z rąk Prusów należącej do księcia ziemi chełmińskiej oraz — o czym umowa mówiła bardzo ogólnie — zdobycia ziem pogańskich plemion pruskich i „nawrócenia” ich na chrześcijaństwo.

W zamian Konrad Mazowiecki nadał Zakonowi zwierzchnictwo nad częścią ziemi chełmińskiej i przekazał wąski pas ziemi kujawskiej, ciągnący się wzdłuż lewego brzegu Wisły, na wysokości nieistniejącego jeszcze wtedy Torunia. Dodatkowo wzniósł dla krzyżowców drewniany gródek, w miejscu dzisiejszego dworca Toruń Główny (co może nie było przypadkiem, wielkie wyprawy często zaczynają się na dworcach). Warownię tę szybko nazwano Vogelsang, czyli Ptasi Śpiew, od smętnych pieśni, nuconych ponoć przez owych rycerzy, usychających z tęsknoty za niemiecką ojczyzną (albo gorącą Palestyną). Po dwóch latach do samotnych rycerzy dołączyło kolejnych pięciu. Dowodził nimi Herman Balk, którego kierownictwo Zakonu właśnie mianowało pruskim mistrzem krajowym, czyli najwyższym władcą niezdobytej jeszcze krainy. Przy pomocy wojsk księcia pierwsi krzyżowcy wznieśli nieopodal większą warownię, którą nazwano Nessau (Nieszawa). Obie stworzyły bazę, miejsce formowania się wojsk krzyżowców nadciągających z Europy, którzy mieli stąd ruszać przeciwko pruskim poganom, nieprzerwanie zasilając walczące już zastępy.

Wiosną 1231 r. kilkuosobowy oddział rycerzy zakonnych Hermana Balka (wsparty przez zbrojnych księcia mazowieckiego) przekroczył Wisłę i rozpoczął podbój ziemi chełmińskiej. Ta nadzwyczaj skromnie wyglądająca operacja wojskowa uruchomiła łańcuch złożonych procesów, które całkowicie odmieniły oblicze tej części kontynentu i na setki lat zdeterminowały jej dzieje. Odcisnęły też niezatarte piętno w krajobrazie kulturowym tej krainy. Jednakże podbój Prus prawdziwą swą genezę miał wcześniej i gdzie indziej. (…)

Recenzje / materiały prasowe

Ewa Mazgal, Baśniowe zamki z długą historią,

w: Gazeta Olsztyńska, 16 grudnia 2021 r

Najbardziej niesamowitym, wręcz baśniowym zamkiem jest dla mnie Szymbark, położony  niedaleko Iławy. Jest ogromny i jedyny w swoim rodzaju – o zamkach państwa krzyżackiego rozmawiamy z Mirosławem Garncem, autorem katalogu tych niezwykłych budowli.

 

– Komu, według ciebie, życie układa się lepiej – pałacom czy zamkom? Obserwujesz ich losy od ponad 20 lat.

– To zależy. Po naszej stronie granicy zamki mają się wyśmienicie, w odróżnieniu od tych znajdujących się w obwodzie kaliningradzkim. Natomiast wśród pałaców i dworów jest bardzo wiele zniszczonych i niestety są one skazane na zagładę. Uratowano nieliczne. Niestety prawda jest taka, że za dewastację zabytku właściciel nie ponosi żadnych konsekwencji. Natomiast jeśli chodzi o zamki zniszczonych czy niszczejących jest niewiele. Natomiast w obwodzie można policzyć te, które są w miarę zadbane, na palcach jednej ręki. Choć i tam nie brakuje pasjonatów, chcących je ocalić.

 

– Ile było tych zamków?

– Co najmniej 146. To liczba tych murowanych. Najpierw w epoce podboju Krzyżacy budowali ziemno-drewniane warownie. Potem zamieniono je na murowane zamki, ale nie wszystkie. Więc tych murowanych i niemurowanych jest ponad dwieście. Zamki były klasztorami i twierdzami  jednocześnie, mieściły się tu też sądy.

– Pierwszy zamek został zbudowany w Kwidzynie. Szybko, bo 1250 roku, a więc w dwadzieścia kilka lat po przybyciu Krzyżaków na Kujawy.

– Jeszcze nie był ceglany, tylko z kamienia.

 

– A ostatni zamek Krzyżacy zbudowali w 1408 roku w Ragnecie czyli dzisiejszym Niemanie, tuż przed bitwą pod Grunwaldem.

– Byli wtedy u szczytu potęgi i nic nie zapowiadało ich klęski.

 

– W twojej najnowszej książce „Zamki. Katalog zachowanych zamków państwa krzyżackiego w Prusach” są portrety uczestników współczesnej rekonstrukcji bitwy pod hasłem „Oni walczyli pod Grunwaldem”.

– Najpierw robiłem zdjęcia bitwy, ale takich ujęć jest mnóstwo. Postanowiłem więc sportretować jej uczestników. Zaczaiłem się na nich przed rozpoczęciem widowiska. Zdjęć było sporo, przedstawiały ludzi z różnych stron świata. Ale kiedy już je poukładałem, znajomy zapytał „A RODO?”. Więc mogłem zamieścić tylko te, co do których miałem zgodę na wykorzystanie wizerunku.  Pomógł mi, rezydujący w Gniewie Wielki Mistrz Jarosław Struczyński. I dodałem też zdjęcia rycerzy z opuszczonymi przyłbicami. Też mają swój klimat.

 

– Twoja książka jest, co  nietypowe dla publikacji tego typu, bardzo osobista. Często notatkę o zamku zaczynasz jednym mającym scharakteryzować go słowem. Raz jest to „czad”, innym razem „arcydzieło”, jeszcze innym „rekordzista”. Który zamek jest twoim ulubieńcem?

– Najbardziej niesamowitym, wręcz baśniowym zamkiem jest dla mnie Szymbark, położony  niedaleko Iławy. Jest ogromny i jedyny w swoim rodzaju. W czasach pokrzyżackich zamienił się w arystokratyczną rezydencją i był nią do 1945 roku. Od 1699 roku należał do rodziny Finck von Finckenstein. Ostatni właściciele zlecili, pewnie latem 1944 roku  dokumentację fotograficzną posiadłości, w tym wnętrz rezydencji. Dzisiaj można tam oglądać  zachowane prawie w całości średniowieczne mury, z ośmioma wieżami i basztami, potrójną bramę wjazdową i kamienny most. W 1996 roku w Szymbarku właśnie Volker Schloendorff  nakręcił kilka scen do filmu „Król olch” z Johnem Malkovichem.

 

– Który z zamków jest największy?

– Malbork oczywiście. Do największych należy też ostatni zbudowany przez Krzyżaków, ten w Ragnecie. Co ciekawe ofiarą  wojny stały się tylko dwa zamki w dzisiejszym obwodzie kaliningradzkim  – w Królewcu i Lochstedt. Ten drugi był jednym z najpiękniejszych. Zachowały się niestety tylko przedwojenne ilustracje, fundamenty i piwnice. Lochstedt zbudowano pod koniec XIII wieku nad przesmykiem łączącym Zalew Wiślany z Bałtykiem. Było on w innym miejscu niż obecnie. Zamek miał pilnować wejścia na Zalew, ale przesmyk się zamulił i dzisiaj nie ma po nim śladu. Nowy powstał bardziej na południe Mierzei Wiślanej. Znajduje się tam miasto Bałtijsk.

 

– Najważniejszym tam zamkiem  był  ten w Kaliningradzie czyli dawnym Królewcu/Koenigsbergu.

– Ten zamek nie istnieje. Został zbombardowany przez aliantów w 1944 roku, potem był ostrzeliwany podczas oblężenia miasta przez Armię Czerwoną i w końcu rozebrano go w 1968 roku. Obok tego miejsca został zbudowany sławny Dom Sowietów. Okazało się jednak, że wskutek osuwania się gruntu, budynek nie może być użytkowany. I nigdy nie był. Władze miasta kilka lat temu zleciły badania techniczne Domu i okazało się, że nic nie da się zrobić.

 

– Ale wielu mieszkańców nie chce, bo to dla nich gmach kultowy, symbol powojennego miasta, jak pisze w swojej książce „Miasto bajka” Paulina Siegień. Dlaczego wielki królewiecki zamek stał i przez wieki służył ludziom, a Dom Sowietów nie?

– Rosjanie prawdopodobnie nie znali techniki zastosowanej przez Krzyżaków. Zamek zbudowano na bagnach, ale przedtem wbito w nie rzędy dębowych bali. Drewno nasiąknięte wodą stało się twarde jak kamień. I zamek był stabilny. Natomiast Dom Sowietów zbudowany poza tym terenem i się osuwa. W Malborku, wskutek obniżenia się poziomu wód gruntowych, części zamku też groziło zawalenie, ale uratowano go stosując nowatorskie techniki.

 

– Czy twoim zdaniem prawdopodobna jest hipoteza,  że właśnie w ruinach królewieckiego zamku  podczas alianckich nalotów spłonęła złożona w jego lochach Bursztynowa Komnata?

– Wydaje mi się, ze jest to najbardziej prawdopodobna hipoteza. Kiedyś w obwodzie kaliningradzkim podczas robienia zdjęć rozmawiałem ze starszym Rosjaninem. Opowiadał mi, że jako dziecko bawił się z kolegami w ruinach zamku i że znajdowali tam mnóstwo bursztynowych kropli, zastygłych kawałów stopionego bursztynu.

 

– Krzyżacy, co wielokrotnie podkreślasz w swojej książce byli nowocześni, wręcz pionierscy i stworzyli niezwykłe państwo i jedyny na świecie system zamków.

– W Prusach, do których na początku XIII wieku przybyli Krzyżacy nie było miast ani dróg. Nie było nic poza naturą. Oni zbudowali sieć zamków, miast i wsi. Zamki dzieliła nie większa niż 30-kilomertowa odległość, bo tyle można było przejechać wierzchem w ciągu dnia. Wsie oddalone były od miast 15 lub mniej kilometrów, by wieśniak w ciągu jednego dnia mógł pojechać na targ i wrócić. Szkoda, że unikalna sieć pokrzyżackich zamków nie jest wpisana na listę światowo dziedzictwa UNESCO.

 

– No właśnie? Dlaczego nie jest?

– Bo to wymaga przygotowania wielkiej dokumentacji we współpracy nie tylko między kilkoma województwami, ale też z obwodem kaliningradzkim.